Azotyn sodu E250 w wędlinach – szkodliwy czy niezbędny?
Azotyn sodu E250 w wędlinach – szkodliwy czy niezbędny?
Czym jest azotyn sodu?
Azotyn sodu czyli E250 to substancja powszechnie wykorzystywana już od ponad 100 lat przy wyrobie wędlin, nie tylko firmowych. Jest popularna również wśród domowych, amatorskich twórców wszelkich wędzonek, szynek i kiełbas. Obecnie wykorzystywana jest w postaci soli peklującej (mieszanki soli kuchennej i azotynu sodu w proporcji 99,6 do 0,4, czyli 0,4%), dzięki czemu właściwie nie ma możliwości, aby go przedawkować.
Azotyn sodu (E250) jest powszechnie stosowany przede wszystkim ze względu na silne właściwości przeciwdziałające rozwojowi niebezpiecznych bakterii jadu kiełbasianego. Obecnie nie ma w tej kwestii alternatywy dla jego stosowania. Przedłuża on trwałość wędlin, zapobiega zbyt szybkiemu jełczeniu, a dodatkowo poprawia wygląd i smak wyrobów mięsnych. Swojskie wędliny, które znamy z dzieciństwa charakteryzowały się pożądaną, różową barwą właśnie dzięki dużej zawartości azotynu sodu, stosowanemu dawniej w postaci saletry.
Obecnie azotyn sodu stosuje się w postaci soli peklującej, dzięki czemu ma się pełną kontrolę nad jego stężeniem. Przedawkowanie sprawia, że wyrób staje się zbyt słony, łatwo wyczuć jego zbyt duży dodatek. Z tego względu nadmierna zawartość azotynu sodu w obecnie wyrabianych wędlinach jest w zasadzie niemożliwa.
Kiedy azotyn sodu może szkodzić?
Sam z siebie, azotyn sodu w małych dawkach nie jest szkodliwy. Niebezpieczne są natomiast substancje, które powstają przy obróbce peklowanego mięsa w wysokiej temperaturze przez dłuższy czas. Dotyczy to przykładowo długotrwałego grillowania peklowanych kiełbas, zwłaszcza jeśli dojdzie do ich zwęglenia. W wyniku tego procesu powstaną tylko śladowe ilości szkodliwych substancji, które nikomu nie powinny zaszkodzić. Jednak nie zaleca się spożywania takiego jedzenia często i w dużych ilościach, zwłaszcza dzieciom. Kto chciałby jeść grillowaną kiełbasę każdego dnia?
Gdzie jeszcze można natrafić na azotyny?
Okazuje się, że peklowane wędliny nie są jedynym źródłem, skąd azotyny trafiają do naszego organizmu. Wędliny nie są nawet głównym źródłem. Okazuje się, że ich niekontrolowana ilość bardzo często pochodzi z warzyw uprawianych przemysłowo. Przedostają się do warzyw wprost z nawozów azotowych, używanych w nadmiarze do ich uprawy. Szacuje się, że azotyny w diecie człowieka pochodzące z wędlin i przetworów to tylko kilkanaście procent całości spożywanych azotynów.
Konserwanty to samo zło?
Taka jest właśnie opinia bardzo wielu osób. Przez to każde słowo ,,konserwant” na etykiecie wyrobu jest źródłem ogromnych kontrowersji. Warto zauważyć, że przecież konserwantem, czyli substancją przedłużającą trwałość danego wyrobu jest choćby cukier w dżemie, kwas mlekowy (E270) w ogórkach kiszonych, czy substancja oznaczana jako E300 – czyli kwas askorbinowy, przeciwutleniacz lub po prostu zwykła witamina C, powszechnie stosowana w produktach spożywczych. To wszystko są ,,konserwanty”.
Warto czytać etykiety, dowiadywać się, jaki dokładnie jest skład wyrobów, a także co kryje się pod pewnymi nazwami. Niektóre, podejrzanie brzmiące nazwy, mogą się okazać tymi spożywanymi przez nas na co dzień. inne, pozornie zwyczajne – być czymś, czego w żadnym wypadku nie chcielibyśmy spożywać.
Nie ma zatem powodów do obaw przed azotynem sodu znajdującym się w wędlinach, z tego względu, że daje on zdecydowanie więcej korzyści niż zagrożeń. Powinno się unikać raczej wątpliwej jakości surowców, a także sztucznych dodatków, mających na celu poprawę struktury, barwy i aromatu wędliny, substancji zwiększających masę wyrobu dzięki dużemu dodatkowi wody, a także mięsa oddzielonego mechanicznie (MOM), które jak się okazuje, w świetle prawa nie jest nawet mięsem…
Gdzie zatem szukać zdrowych wędlin?
Z pewnością u małych, lokalnych producentów, wciąż wytwarzających swoje wyroby tradycyjnie, z mięsa polskiego pochodzenia, zachowujących tradycyjne receptury i cieszących się zaufaniem klientów od wielu lat. Bardzo często, w swojej ofercie mają wyroby, nie zawierające jakichkolwiek sztucznych dodatków, wzmacniaczy smaku, ani nawet azotynu sodu. Wyróżniają się tym, że nie są tak bardzo różowe na przekroju – raczej charakterystycznie szare. W ofercie rodzinnej firmy Kiszeczka są to m. in.:
- Boczek domowy pieczony
- Kiełbasa ze wsi
- Pasztety – wszystkie z naszej oferty,
- Schab domowy pieczony
- Szynka ECO
- Kaszanka, kaszanka grillowa
Te wyroby, podobnie jak wszystkie z Karczewskiej Kuchni Domowej nie zawierają jakichkolwiek konserwantów, nawet azotynu sodu, a wyłącznie domową sól kamienną.